Jedziemy razem samochodem, nagle złapaliśmy "gumę". Zaglądamy do bagażnika, a tam nie ma koła zapasowego.
Przypominamy sobie że 2 km wcześniej , na stacji benzynowej jest możliwość kupienia z przeceny wypełniacza awaryjnego koła, działający na zasadzie pianki poliuretanowej.
Mamy więc alternatywę, wrócić pieszo na stację kupić ten preparat, wrócić do samochodu, wypełnić koło i pojechać do najbliższego wulkanizatora.. to zajmie pewnie łącznie z 1,5 godziny i wymagać będzie pewnego wysiłku, ale rozwiąże problem do czasu radykalnej naprawy czy wymiany opony..
Jest też inna propozycja, odkręcić koło i je wyrzucić bo jest uszkodzone i pojechać dalej na 3 kołach, wykorzystując pasażerów jako przeciwwagę.Jako alternatywa może być sytuacja że za chwilę znajdziemy gdzieś leżące koło pasujące do naszego samochodu, ew. że kupimy takie nowe gdzieś po drodze. Może to być jednak problem, bo nasza felga ma specyficzny, rzadko spotykany rozstaw śrub mocujących.
Kierowca chce wrócić na stację i spróbować doraźnie naprawić koło i pojechać dalej, ale jest pod presją współtowarzyszy podróży, że szkoda czasu i lepiej wyrzucić koło, bo teraz pełno takich na pewno leży gdzieś po drodze. I na pewno znajdziemy zaraz wiele takich kół sprawnych i napompowanych, bo w TV mówili że takich porzuconych , ale dobrych kół jest coraz więcej.
Ciekawe, którą opcję byś wybrała?