Współpraca różnych środowisk, organizacji i grup napotyka od wielu lat problem nietrwałości i rozpadu praktycznie każdej formy współdziałania. Trudno co prawda powiedzieć czy dotyczy to tylko środowisk działających w Polsce, czy jest to zjawisko bardziej powszechne na świecie, ale już w 2016 roku – jak wynika z doświadczeń autora - na jednym z takich spotkań próbujących zbudować współpracę, doszliśmy do wniosków, że problemy z konsolidacją i łączeniem się pod wspólnymi sztandarami mimo wielu zbieżnych celów i kierunków działań napotyka na przeszkody, które uniemożliwiają jakiekolwiek wspólne działania.
Zdefiniowaliśmy wtedy ten problem i jego przyczyny, wskazując na jedną główną i powtarzającą się wszędzie przyczynę – ego liderów. Pomijamy tu oczywiście celową działalność agenturalną i często planowe działania z premedytacją osób wykazujących się zazwyczaj dużą aktywnością, dzięki której są traktowani jako naturalni liderzy. Przedstawiają one fantastyczne pomysły, projekty, aktywnie działają organizacyjnie – po to tylko aby zapewnić sobie wpływ na działania całych grup i dbając o to, aby nie utracić, jako liderzy, kontroli na daną grupę. Dla nich właśnie każdy kontakt z inną grupą stanowi z założenia poważne zagrożenie.
Jednak w większości są to destrukcyjne działania oparte o ego poszczególnych liderów, którzy w sposób chyba nieświadomy(?) dążą do podporządkowania sobie wszystkich i wszystkiego, upewniając się w swej boskiej nieomylności i wyjątkowości. Gdy dokonamy retrospekcji różnych działań niektórych grup, prób ich konsolidacji nawiązania współpracy, zawsze znajdziemy właśnie takie wątki.
Każda taka forma działań spotyka się z próbami łączenia się na zasadzie : działajmy wspólnie, ale to wy dołączcie do nas, my wiemy lepiej, wiemy jak to zrobić i jak zorganizować, więc będziemy działać w naszych strukturach pod naszym przewodnictwem. To samo często dotyczy różnych projektów i planów działania, które czasem opracowują takie organizacje. "Mamy plan, wiemy jak go realizować, ale nie można w nim zmienić nawet przecinka, bo jest tak idealny i spójny, że jakakolwiek zmiana jest nie możliwa."
Jaki z tego efekt? Po krótkim nawet okresie prób współpracy - despotyzm i walka o stołki i rację powoduje, że współdziałanie znika, a często pojawia się wzajemne zwalczanie.
Opracowaliśmy nawet system współpracy, który miał te zjawiska zniwelować, ale nie doczekał się szerszego zastosowania, właśnie z powodu ego kilku liderów, którzy wtedy brali udział w tym spotkaniu. Był to model współpracy sieciowej. Powstał nawet system informatyczny, który miał umożliwić pracę dla różnych organizacji według tych zasad, jakie wypracowaliśmy.
Książkowym przykładem tego typu zachowań było nasze spotkanie z jedną z grup na Telegramie, zajmującą się prawem naturalnym, gdzie zaproszono nas do udziału w ich spotkaniu. Na spotkaniu tym prezentowano prawne aspekty działania organizacji międzynarodowych. Chociaż nie mieliśmy zastrzeżeń co do głównego przesłania i wniosków, w prezentowanym „wykładzie” były zawarte liczne niedociągnięcia i wybiórcze przedstawienie stanu prawnego, jak też przedstawiono trochę dziwne koncepcje działań instytucji ONZ wykorzystywanych do wspierania głównie pozarządowych organizacji, najczęściej działających w krajach, wobec których podejmowane są działania dezorganizacyjne i kolonizacyjne.
ONZ jest organizacją w dużej mierze zależną od globalistycznych centrów decyzyjnych i organizacją, która pomaga realizować różne interesy często sprzeczne z interesem ludzkości. Oczywiście – pogląd ten nie jest jednoznaczny i prosty w ocenie i nie możemy tu stwierdzić, że tylko taki cel przyświeca m.in. stworzeniu UNPO, ale historia współczesnego świata i wydarzenia których jesteśmy świadkami nie daje podstaw do zaufania dla tych instytucji, jako działających w interesie ludzkości. Ewidentnym tego przykładem jest wykorzystywanie WHO jako organizacji o zasięgu światowym, która ma obecnie wyznaczone zadanie przejęcia zarządzania w poszczególnych krajach i decydowania praktycznie o wszystkim, na podstawie sztucznie stworzonych zagrożeń zdrowotnych. Zainicjowane i wdrażane działania związane z procedowaniem uprawnień WHO wskazują, że organizacji tej przypisuje się moc przejęcia rządów w każdym kraju na każdym poziomie - wykorzystując formę „stanu wyjątkowego” i ograniczając wolność i prawa jednostek w każdym praktycznie zakresie życia.
Gdy jedna z uczestniczących ze strony Wspólnoty Rdzennego Ludu Polskiego uczestniczek spotkania wspomniała w toku panelu dyskusyjnego, że organizacja jaką wskazywał lider tego spotkania/grupy już istnieje i jest zgłoszona w ONZ oraz podana do wiadomości obecnych władz Rzeczypospolitej, zaczął się atak i próby wykazania, że nasz dorobek i działania nie mają żadnej wartości. Krytyce poddawano wszystko, od strony internetowej i jej zawartości począwszy, po formę działania (WRLP nie jest organizacją międzynarodową) itd. Próby wskazania błędnego i wybiórczego podejścia do problematyki rdzennej ludności i nawiązanie do błędów logicznych i zamiar wskazania na wybiórcze i jednostronne przedstawianie funkcjonowania prawa międzynarodowego w zakresie organizacji międzynarodowych spotykało się z działaniami manipulacyjnymi, wyłączaniem mikrofonu i blokowaniem możliwości wypowiedzi.
Powodowało to, że przerywane w ten sposób wypowiedzi i podparcia się argumentami zostało nam zablokowane i tym samym uniemożliwiało zakończenia pewnych wątków, co mogło spowodować zupełnie inne do zamierzonego zinterpretowanie przez słuchaczy naszych wypowiedzi, niż było to zamierzone.
Szczytem było zaatakowanie przez naszego głównego oponenta i lidera tej grupy w oparciu o bezpodstawne zarzuty wobec całej naszej delegacji, zarzucając nam destrukcyjne działania przy projekcie KWW 1Polska Ruch Oddolny. Tego bezpodstawnego ataku dokonała osoba, która twierdziła, że była bardzo zaangażowana i „wie wszystko o 1Polsce”. Osoba ta zarazem uniemożliwiła jakąkolwiek rozmowę i przedstawienie faktów. Blokowanie mikrofonów i szafowanie oskarżeniami świadczącymi o kompletnej niewiedzy o tych wydarzeniach wskazywać może, że to właśnie te osoby mogły być zaangażowane w sposób świadomy lub nie w to, co wydarzyło się wtedy w działaniach wspomnianego tu projektu. Akurat autor był osobą, która brała aktywny udział w projekcie KWW1PRO, zaliczając się do praktycznie 5 najbardziej zbliżonych do "ścisłego" zarządu KWW1PRO. Nie kojarzę zupełnie ani osoby, ani jej działań, chociaż nie świadczy to, że osoba ta gdzieś lokalnie w jakimś regionie nie mogła działać. To kwestia działania na zupełnie różnym poziomie. Oczywiście poza oskarżeniami o personalną odpowiedzialność za losy tamtego projektu i oskarżenie o rozbijanie inicjatyw, nie padły żadne konkrety.... i oczywiście wyłączono mikrofon..
Zamknięcie KWW w oprawie działań agenturalnych, rozgłaszane zgodnie z zasadą „łapaj złodzieja” miało swój finał w zgłoszeniu do prokuratury w trybie wyborczym, o podejrzenia popełnienie przestępstwa, ale oczywiście w oszukaniu legalnego komitetu założycielskiego i podmianie zgłoszenia rejestracyjnego KWW do Państwowej Komisji Wyborczej przez wybranego pełnomocnika wyborczego – prokuratura nie znalazła znamion przestępstwa. Lider projektu 1Polska, Konrad Daniel,- którego osobiście ostrzegałem na długo przed tymi wydarzeniami o zagrożeniach ze strony osoby, która doprowadziła do zamknięcia KWW, - przyjął na siebie winę decyzyjną o zamknięciu KWW, mimo że formalnie nie miał na to żadnego wpływu ani możliwości, ponieważ nie był w żaden sposób związany formalnie, ani nawet bezpośrednimi działaniami z KWW. Przyjmuję, że uległ argumentom człowieka, który bezpośrednio odpowiadał za zamknięcie Komitetu Wyborczego. Zajęło Konradowi kilka miesięcy czasu, aż i on zrozumiał, że został wprowadzony w błąd i oczernił publicznie praktycznie wszystkich działających w tym projekcie patriotów i ludzi chcących coś zrobić dla kraju i mieszkańców tych ziem.
Film, w którym przeprasza aktywnie działających członków KWW oraz też sympatyzujących z nami posłów jest publicznie dostępny od paru lat, więc dlaczego i na jakiej podstawie regionalny działacz KWW 1Polska ocenia, co stało się w komitecie wyborczym? Trudno powiedzieć, ale wyłączanie mikrofonu i uniemożliwienie wyjaśnienia sprawy mówi w tym wypadku wiele.
Konrad Daniel dzwonił też do mnie indywidualnie i może rozmowa ze mną uzmysłowiła mu bardziej skalę tego co się stało i jakiego zła narobił. Materiał video z przeprosinami ukazał się później i widzę w nim inspirację z naszej spokojnej rozmowy.
Materiał ten dostępny jest tu:
Robią nas w konia: Zawiodłem. Przepraszam Was, a szczególnie Jana Sposoba i Romana Klimczyka #209
Skąd więc te pomówienia i oskarżenia ze strony lidera grupy? Jaki miały cel i co chciał osiągnąć uniemożliwiając wyjaśnienie tej sprawy? Kolejne zastosowanie metody "łapaj złodzieja" i odwrócenie od czegoś uwagi? Czy dla władzy i obrony pozycji w stadzie jest w stanie zniweczyć wszelkie działania mogące osiągnąć sukces?
Ze strony liderów tej kilkunasto/kilkudziesięcio osobowej bardziej aktywnej grupy padło pytanie, czy my się do nich dołączymy, ale nawet i tu nie dane nam było zająć stanowiska, czy nawet określić warunki brzegowe współpracy, ponieważ zablokowano nam możliwość wypowiadania się. Nie bardzo rozumiemy jakie były przesłanki tego pytania i logiki.
Sądzę, że zasadne byłoby pytanie - do czego mielibyśmy się przyłączyć?
Do grupy na Telegramie, która ma dopiero zamiar działać i nie ma żadnego dorobku w postaci realnych działań? Do wizji jednej osoby, która uważa, że ma jedyną rację i despotyczne podejście? Do grupy, której lider stosuje prymitywną manipulację w dyskusji wyłączając permanentnie mikrofon podczas pierwszej próby kontaktu i ostatecznie usuwając m.in, mnie z grupy, bezpodstawnie oczerniając i atakując pomówieniami bez pokrycia?
Grupa ta ( według własnego przekazu) liczy bez mała 5 tysięcy osób, w zdecydowanej większości w formie kompletnie wirtualnej; osób przejawiających szczątkową aktywność wykazuje nawet mniej niż 10% a z tego kolejne ok. 10 % stanowią ludzie wyróżniający się działaniami bardziej bezpośrednimi. Jeżeli członkowie tej grupy wyrażają zgodę na takie zachowania liderów, to cóż..
W toku dyskusji cały czas wkładano nam w usta słowa, których nie powiedzieliśmy, przedstawiając nasze plany (?!), - o których nic nie mówiliśmy, krytykując działania, - o których nikt na tym spotkaniu nie wiedział, oceniając działania, które też nie były znane uczestnikom grupy.. Wyglądało to jak nagonka, pełna bezzasadnych ataków i agresji.
Podważano wszystkie wypowiedzi i działania bez nawet próby wysłuchania naszej argumentacji. Uniemożliwiono też nam jakąkolwiek obronę, czy przedstawienie naszego punktu widzenia.
Oczywiście – celem tej grupy jest połączenie wszystkich i działanie razem :). W sumie należało by życzyć powodzenia. Zadanie praktycznie niemożliwe.
Próbując podejść do zarzutów lidera tej grupy w sposób rzetelny – zacząłem analizować stronę internetową WRLP i nasunęły mi się ciekawe spostrzeżenia, że mimo absurdalnej krytyki co do treści i formy naszej strony (która jest dopiero we wczesnym etapie tworzenia), w referacie jaki słyszeliśmy znalazłem co najmniej dwa wątki, które odnosiły się do treści artykułów z naszej strony internetowej. Jeden z nich dotyczył sposobu zorganizowania biura organizacji aby ograniczyć koszty, opartego na opisanym systemie działania konglomeratów – czyli na wykorzystaniu potencjału uczestników projektu aby wykorzystać istniejące zasoby w sposób bezkosztowy, np. przez wykorzystanie istniejącego biura z infrastrukturą personalno-sprzętową jako wkładu własnego. Jest to "przedruk" artykułu z 2016 r., który zamieściłem na stronie Stowarzyszenia Gospodarki Dobra Wspólnego, obecnie znajduje się pod adresem https://autonomiarlp.pl/gospodarka/95-wspolne-umowy-wzajemnie-kontrolowane
Zastanawiam się cały czas, w czym czuł się zagrożony osobnik, który doprowadził do rozbicia potencjalnej współpracy i jakie przyświecały mu cele? Groźba utraty władzy i możliwości despotycznego wpływania na swoją grupę?
W swoich wypowiedziach poruszał coraz cięższe argumenty, łącznie z tym, że według niego Polacy są okupantami Słowian. Po ponad 700 letniej historii stworzenia państwa z nazwą Polska? Czy Polacy nie utożsamiają się, że są Słowianami?
Dziwne to było, tym bardziej, że jak wnioskuję z wypowiedzi, siebie uważał za Sławianina numer 1, przy całkowitej sprzeczności z postępowaniem i zachowaniem charakterystycznym dla Słowian. Słowianie prowadzili bardzo demokratyczną formę rządzenia i umieli debatować w oparciu o argumenty. To właśnie chazarskie wpływy spowodowały, że taka forma uzgadniania stanowisk i deliberacji została zniszczona w naszych regionach. Reguła dziel i rządź ma swoją długą historię.
Ubolewamy nad takim podejściem i sposobem działania, bo chociaż cele (mamy nadzieję) mamy w dużej mierze wspólne, kierunek działań również, to nie da się działać w żadnym projekcie w sposób który uniemożliwia znalezienie konsensusu, dania możliwości wyjaśnienia stanowisk i przedstawienia swoich poglądów. Czy grupa nie respektująca tego może osiągnąć sukces?
Jest to wątpliwe, jeśli osoby decyzyjne będą pod wpływem tego rodzaju podejścia do kwestii współpracy. Są raczej małe nadzieje, aby taką współpracę podjęły inne grupy czy organizacje.
My w żadnym momencie nie przedstawiliśmy nawet propozycji formy i sposobu współdziałania. Zakładając zgodnie z naszym podejściem autonomię działań, pod warunkiem ustalenia wspólnych celów i strategii.
Nie zdążyliśmy nawet zaproponować formy działań przez system współpracy sieciowej, bardzo zbliżony do Sławiańskich metod wiecowania/sejmikowania. Ciekawe, czy uczestnicy tego spotkania chociaż zauważyli, że nic nie narzucaliśmy, że nie twierdziliśmy, iż nasze rozwiązania są jedynie słuszne?
Nasz projekt realizuje się w sposób, który wybraliśmy. Uznając ten sposób za zrównoważony i bezpieczny. Nasza strona www, przygotowane materiały, treści projektów, plany - nie są zamknięte i są rozwojowe. Wiele materiałów nie jest dostępne publicznie. Mają wyznaczyć ramy, kierunki i są propozycjami. Jesteśmy otwarci na dyskusję i propozycję, chętnie zapoznamy się z innymi koncepcjami działań i chętnie podyskutujemy nad ich wspólnym wdrożeniem.
Staramy się działać tak, aby zapewnić wszystkim uczestnikom / członkom Wspólnoty bezpieczeństwo przetrwania, stworzenie struktur samopomocy i wspierania, organizowanie wewnętrznych rozwiązań związanych z funkcjonalnością państwa, takimi jak edukacja, zapewnienie zaopatrzenia w zdrową żywność i wodę, wypracowane systemy zdrowia, działań gospodarczych i wymiany towarowo usługowej. Mamy zarejestrowaną w ONZ organizację rdzennej ludności, zgłoszoną władzom Rzeczypospolitej Polskiej, działającą część Komisji Tematycznych. Ale nie chcemy iść na tym etapie w ilość, ale w jakość. Przy czym absolutnie też nie chcemy tworzyć zamkniętych grup dla wybrańców.
Tu pojawiają się również różnice w percepcji rzeczywistości. Nasz adwersarz usiłował przedstawić wizję rzeczywistości, jako idyllicznego świata bez zagrożeń i życiu w powszechnym pokoju, nie zauważając, że w ciągu ostatnich 3 lat mieliśmy do czynienia z kilkusettysięcznymi nadmiarowymi zgonami Polaków, w wyniku wojny przeciwko ludzkości z wykorzystaniem sztucznie stworzonego zagrożenia pandemicznego, Nie widzi też zagrożeń wynikających z prób wciągnięcia Polski jako strony konfliktu na Ukrainie.
Czy zatem obiektywnie i logicznie patrząc, propozycja - abyśmy dołączyli się do grupy na Telegramie, która swój rozwój opiera na ilości, a nie jakości - ma jakiś sens i uzasadnienie? Może ma, ale to spotkanie pokazało, że nie .
W trakcie tego spotkania, gdy padły wyrwane z kontekstu hasła związane z kwestią opracowania Misji , Celów i Strategii, w podsumowaniu lider prowadzący z radością stwierdził, że mają na podstawie zapisanych kilku słów, prawie opracowany statut.. Ciężko to nawet skomentować.
Jesteśmy gotowi do prowadzenia rozmów z każdym kto na tej drodze podąża w tym samym kierunku , ale na pewno nie na takich warunkach manipulowania wypowiedziami, kontrolowania i uniemożliwiania wypowiedzi, rzucania oskarżeniami i pomówieniami, do które nawet nie daje się możliwości ustosunkowania się.Jakakolwiek organizacja, która chciałaby łączyć się, współpracować, kooperować nie może innym narzucać przyjęcia swojego stanowiska jako warunku wstępnego, ograniczać wypowiedzi, wprowadzać cenzurę. Należy dążyć do konsensusu, uzgadniania stanowisk, negocjacji, opieraniu się na zasadach demokracji a nie dyktatury. Jako zjawisko - postępowanie takie jak w przypadku naszego pierwszego kontaktu z tą grupą jest szczególnie groźne, bo stanowi zagrożenie dla wszystkich, którzy mogą dać się wciągnąć do takiej dyskusji. Każdy kto będzie miał odrębne zdanie może zostać pomówiony i oskarżony o dowolną rzecz, i nie ukrywam, że zastanawiałem się w trakcie tych ataków do czego posunie się osobnik ukrywający się za słowiańskim nickiem. Z jego wypowiedzi wynikało, że słucha tylko żony, więc to przynajmniej zdefiniowało kto nosi spodnie, tym bardziej, że i jej emocjonalny głos i reakcje mogliśmy usłyszeć podczas dyskusji. Ale czy emocje powinny kierować takimi rozmowami? Czy takie rozmowy powinny prowadzić osoby o takim poziomie emocjonalnym?
Widoczne było manipulowanie grupą przez przedstawienie niebotycznych możliwości zdobywania funduszy - teoretycznie jako organizacja międzynarodowa. Oczywiście takie możliwości istnieją, ale ważniejsze są uporządkowane sprawy na obszarze naszego życia i działania i zdobycie pozycji w negocjacjach z rządem. My idziemy inną drogą, ale też nie wykluczamy działań w kierunku organizacji międzynarodowej. Uznaliśmy analizując system prawny i zasady funkcjonowania Wspólnoty Rdzennego Ludu, że ważniejsze na tym etapie jest zajęcie się naszym regionalnym "podwórkiem" i doprowadzenie do negocjacji z rządem 3 RP w kwestii przyznania nam szczególnych uprawnień i możliwości funkcjonowania. Więc nie rozumiemy, czy grupa ta zorientowana jest na zdobycie środków finansowych, czy działanie dla Polaków i Słowian?
Roman Klimczyk